Nocujemy w Ces't La Vie - nad jeziorem żywieckim. Wita nas gospodyni zaciągająca francuskim akcentem. Płacimy 18 złotych z studencką zniżką za dwoje + namiot i rozpoczynamy rutynę codzienności ;)
Ja rozbijam namiot, w tym czasie Gosia robi obiad. Budzimy sie po godzinnej drzemce zauważając rozrzucone naokolo rzeczy ktorych (jeszcze!) nie posprzątaliśmy.
Na campingu swietne warunki: pitna woda z kranu, zadbany prysznic i toalety, w rogu pralka automatyczna, piekne zejście na plaże i sympatyczna właścicielka.
Właściwie szkoda ze nie mamy kiedy z tego skorzystać - i nie będziemy mieli. Na każdy camping przyjeżdżamy wieczorem, słońca starczy nam na rozbicie namiotu i posiłek, potem jest już mrok, zasypiamy i budzimy się z rana żeby zjeść, spakować się i ruszać dalej.
Podsumowanie:
1 złamany but
4 nadwyrężone nadgarstki
4 szczyty (2 górskie, szczyt bólu i szczyt przekleństw)
1 obiad (pulpety i ryż z tuńczykiem)
38 kilometrów dystansu
25 złotych za camping dla dwojga z małym namiotem w świetnych warunkach.