Rano spadł pierwszy deszcz. Hermetycznie spakowani w worki strunowe naszego przyjaciela - Jana Niezbędnego - ruszamy dalej. Śniadanie jedliśmy do 12, więc o 13 jesteśmy w Żywcu (350m). Do 15 zajmuje nam zwiedzanie miasta, posiłek i wizyta w Muzeum Piwa Zywiec ( za 12 złotych zwiedzanie + małe piwa + pamiątkowy kufel ).
Jest 23.37, nad nami bezchmurne niebo, pocztówka z drogą mleczną. To znak że jesteśmy daleko od miast i wysoko w górach. Chyba super, co ? Tylko zimno.
Pole Campingowe (a właściwie po Słowacku: AutoCampingowe lub ATC) na którym nocujemy nie było tanie - 200 koron za niespłukane kupy w toaletach i brak ciepłej wody pod prysznicami. Przed nami Jezioro Orawskie (601m) i polany jutrzejszej trasy.
Ale nie marudzimy - dotarliśmy tu o 22.00, a nieoświetlone śłowackie szosy (po części miasta też) i niedokładna mapa (całych karpat :D o wysokiej skali) pozwoliły nam poczuć się trochę ... jak zagubieni.
Walczyliśmy więc z mrokiem, a to nie jedyne walka stoczona dzisiaj. Dojazd do przełęczy Glinnej (809) na której przekraczamy granicę okazał się nie lada wyzwaniem.
Po kolacji zostaliśmy otoczeni - 12 Litwinów na swoich motorach przyjechało się rozbić. Są też Ruscy, Słowacy, Polacy - istny Słowiański Babel ;) Śmiejemy się w namiocie z nazw tych samych rzeczy wypowiadanych w różnych językach.
Środa: 67,58 km; avg 16,12; max: 57,3